Nie sposób zmierzyć się z tym pytaniem bez
rozważenia sensu umiejscowienia zasad ogólnych w etyce
judeochrześcijańskiej. Innymi słowy czy zasady, które mają regulować
nasze życie, muszą być osadzone na religii judeochrześcijańskiej, czy w
ogóle jakiejkolwiek religii.
Pytaniem głównym wydaje się tu
zdolność człowiecza do uznania i respektowania reguł etycznych bez
konieczności odwoływania się do bogobojności.
Można się zastanowić, czy czasy obecne nie dają nam możliwości samokontroli etycznej.
Być
może przeszłość nie dawała nam takiej szansy. Oczywiście można się
odwoływać do tekstów starożytnych, dających rodzajowi ludzkiemu szeroki
zakres autonomii, również w tej sferze.
Ale jak bardzo były one zakorzenione w rzeczywistości szarego człowieka?
Z
całym szacunkiem dla wielkich myślicieli sprzed wieków, wątpię by
przeciętny pasterz kóz czy garncarz miał choćby mgławe pojęcie o
rezultatach przemyśleń tychże. Była to oczywiście kwestia „środków
masowego przekazu”.
Co więcej, jest bardzo mało prawdopodobne, by
rzeczony pasterz swymi myślami wykraczał poza horyzont swych potrzeb
życiowych i dobra wspólnoty, w której żył.
A więc, należy
przypuszczać, że posługiwał się dość prostym kodem etycznym, który
przypominał filozofię Kalego z „W pustyni i w puszczy”.
Oczywistość
tych zasad była na wskroś relatywna, co jasno przedstawiono w
ociekającej krwią książce pt. Stary Testament. Relatywność zasad
doprowadzała do wzajemnego wyrzynania się plemion. Jakiś czas potem
przybrało to formę konkwisty. Jeszcze dziś widzimy jak to działa na
przykładzie chociażby niedawnej wojny na Bałkanach. Szczytem takiego
relatywizmu obecnie jest samobójcza „eksplozja w imię”.
To właśnie
przymierzanie wszystkiego do swojej wizji, przeważnie mocno ugruntowanej
poprzez programowanie od urodzenia, powoduje, że wszelkie zasady
fundamentalne nie mogą być dla człowieka bezwzględnie obowiązującymi.
Wydaje
się dość oczywiste, że w obecnej formie Dekalog jest nieadekwatny do
współczesnej rzeczywistości i wynikającej z niej świadomości.
Na początku pokuszę się o dość pobieżną analizę zawartości Dekalogu.
Pozwolę sobie uczynić to w dwóch etapach – krótszym i dłuższym.
Krótszy służy szybkiemu i zwięzłemu przedstawieniu moich opinii.
Dłuższy jest dla tych, których krótszy do reszty nie zniechęcił.
Część krótsza
Przykazanie 1. Zakaz konkurencji.
Zbyt oczywisty, aby nie był tak właśnie zrozumiany.
Przykazanie 2. Ochrona przed spowszednieniem i utratą bogobojności symbolicznej.
Gdybym
był hierarchą też bym ustanowił ten zakaz – racjonalne postępowanie
mające na celu utrzymanie mocy oddziaływania symbolicznego.
Przykazanie 3. Ambiwalentne.
Nakaz rytualny podtrzymujący system religijny.
Nakaz higieny ogólnej –odpoczynek jest niezwykle istotny w naszym życiu.
W sumie nie wiadomo, co ważniejsze.
Przykazanie 4. Wcale nie oczywiste.
Skąd mianowicie ta potrzeba czci?
Z
punktu widzenia moralności wydaje się dość oczywisty wymóg szacunku dla
osoby bliskiej. Ale już etyka ustawia to raczej w sferze racjonalnego
respektu dla doświadczenia życiowego rodziców.
Wydaje się obroną starszych przed rewolucyjnością młodego pokolenia i jej konsekwencjami.
Należy
tu jeszcze wziąć pod uwagę rolę starszych w przekazywaniu (wpajaniu)
zasad religijnych, czyli programowaniu ideologicznym.
Z tego punktu widzenia przykazanie wydaje się być zabezpieczeniem kontynuacji wiary.
Aczkolwiek mogłoby być, w ograniczonym zakresie, przydatne młodemu pokoleniu, bo wiedza rodziców zazwyczaj jest pożyteczna.
Przykazanie 5. Z którejkolwiek strony nie patrzeć – oczywiste.
Wydaje się, że każdy sposób programowania jest właściwy, by wprowadzić w życie zakaz odbierania życia.
Przykazanie 6. Całkowicie nieoczywiste – zarówno co do formy jak i celu.
Współczesność
oferuje nam wiedzę pozwalającą zarządzać sferą erotyczną w sposób
bezpieczny dla zachowania wartości, na których wyrasta nasza godność.
Tylko intelektualne lenistwo – typowe jeszcze dla rasy ludzkiej – blokuje dojście do niej i przyswojenie.
Przykazanie 7. Podobnie jak 5.
Z zastrzeżeniem pewnych wyjątków– zdarzeń, gdy kradzież skutkuje dobrem większym niż stan przednią.
Przykazanie 8. Dość oczywiste z punktu widzenia moralności, etyki oraz zwykłej praktyki życiowej.
Przykazanie 9. Porusza tą samą sferę, co 6.
Przy czym 6 jest dla tych, co nie przestrzegają 9.
Wydaje się być przykazaniem profilaktycznym, odnoszącym się do naszej wyobraźni i woli.
Lepiej brzmiałoby: zwalcz w sobie pożądanie.
Przykazanie 10. Porusza tą samą sferę, co 7.
Przy czym 7 jest dla tych, co nie przestrzegają 10.
Wydaje się być przykazaniem profilaktycznym, odnoszącym się do naszej wyobraźni i woli.
Lepiej brzmiałoby: zwalcz w sobie pożądanie posiadania rzeczy kosztem czyjejś krzywdy.
To oczywiście wymaga świadomości, komu mianowicie tą krzywdę się wyrządza.
Część dłuższa
Ad 1.
Samo
brzmienie tego przykazania wskazuje, że nie uznaje się człowieka za byt
posiadający wolną wolę oraz naturalne poczucie dobra i zła. I być może w
czasach, gdy powstawał dekalog ludzie faktycznie mogli być dość
ograniczeni. Oczywiście nie wszyscy.
Wskazanie jedynego źródła
wiedzy i mądrości obecnie nie ma większego sensu. Trzeba zdawać sobie
sprawę z dużo łatwiejszego dostępu do informacji niż kiedyś. Taki zakaz
konkurencji jednoznacznie wskazuje na przemożną chęć dominacji. Brzmi to
jak warunek niezbędny, aby móc być dobrym.
To jest oczywisty absurd.
Zamieniłbym to przykazanie w zachętę – nie poprzestawaj w poszukiwaniu szczęścia, bo warto.
Jeśli
chodzi o sens organizacyjny, to przykazanie takie jest jak najbardziej
racjonalne z punktu widzenia systemu promującego taką ideę.
Każdy
twór społeczny, choćby trochę oparty na jakiejkolwiek ideologii, za
największe przewinienie uważa przejście swojego członka do tworu
konkurencyjnego.
Paradoksalnie, przewinienie jest postrzegane jako niewybaczalne tym bardziej, im więcej łączy obydwa twory.
Jako
przykład mogą posłużyć niechęci w obrębie systemów religijnych
judeochrześcijańskich czy też partii politycznych wywodzących się z
jednego nurtu społecznego – PO i PiS.
Ad 2.
Każdy system społeczny posługuje się symbolami i o nie dba.
Dbałość ta przejawia się w różny sposób, niemniej zawsze chodzi o efekt emocjonalnego wsparcia danego systemu.
Do tej klasy można zaliczyć godła,hymny, patronów, znaki, hasła, herby itp.
Takie
symbole same w sobie nic nie oznaczają. Cóż bowiem może oznaczać
wizerunek ptaka? No,jeśli dorobimy do niego legendę i od urodzenia
będziemy wbijać do głowy, że jest ważny, to rzeczywiście staje się
ważny. Podobnie z dwiema skrzyżowanymi kreskami. I niejako na plan
dalszy schodzi fakt, że dla takich symboli ludzie zabijali i umierali. I
tak jest do dzisiaj.
W sumie więc trudno się dziwić, że systemy
korzystają z symboliki. Jest to bardzo mocne wsparcie wszelkich poczynań
propagandowych.
Symbole są złe, bo oduczają ludzi myślenia codziennego, codziennego podejmowania decyzji. Symbolika zniewala ludzki umysł.
Oczywiście systemy będą uzasadniać jej używanie słabością człowieka i koniecznością programowania go, aby było mu dobrze.
Ad 3.
W obecnych czasach w naszym kraju łamane na potęgę i to w obydwu odniesieniach.
A szkoda – ludzie powinni odpoczywać(tzw. relaks) i znaleźć czas na refleksję (niektórzy nazwą to medytacją).
Jeśli tego nie czynią, często lądują u psychoanalityków, a czasem nawet i onkologów.
Nie
mniej nie znaczy to, że system ma prawo zabraniać ludziom chodzenia do
marketu i nakazywać uczęszczanie do kościoła. Jest to bez sensu – ludzie
i tak wybiorą to, co jest bardziej atrakcyjne bądź konieczne.
Oczywiście można podpierać się przykładami krajów, gdzie sklepy są w
niedzielę zamknięte. Ale po pierwsze nie wszystkie, a po drugie wynika
to z tradycji zgoła nie religijnej.
Ad 4.
Niemniej muszę tu podnieść jeszcze dwie kwestie.
Stawianie rodziców na piedestał może wywołać wtórną reakcję odrzutową (buntu).
Na
dodatek przykazanie zwalnia obie strony z codziennego poszukiwania
pokładów spontanicznej miłości i szacunku jednych do drugich.
A czy istnieje jakiś nakaz szacunku do naszych dzieci?
Moim zdaniem to my, rodzice, winni jesteśmy zanosić codzienne dziękczynienia naszym dzieciom za to,że są.
Za to, że wraz ze swym przyjściem na świat stają się żywą nadzieją na istnienie wieczne nas samych.
Za niezmierzone pokłady radości i miłości, które to one otwierają przed nami.
Poza
tym, zanika poczucie podmiotowości u młodego pokolenia. Młodzi są
traktowani jako jeden z elementów realizacji naszego bytu – to przynosi
złe skutki. Ta młodzież starzeje się, ciągle poszukując tejże
podmiotowości. A gdy ją wreszcie odnajdują, często stają się bezradni w
stosunku do nowych doznań, jakich to znalezisko dostarcza. Bardzo często
niewiedzą później, co im wolno, a czego nie wypada, czego niemożna, a
co byłoby wskazane.
Brak podmiotowości za młodu powoduje
nieumiejętność oceny swojej roli w społeczeństwie i, co ważniejsze, duże
kłopoty z oszacowaniem wartości siebie samego.
Zapewne w czasach,
gdy tworzono ten spis nakazów, relacje rodzic-dziecko wyglądały zupełnie
inaczej. W wielodzietnych rodzinach, przy bardzo dużej umieralności
niemowląt i dzieci, stosunek emocjonalny w sposób oczywisty został
zepchnięty na plan dalszy, za uciążliwą praktykę codzienności.
Teraz
gdy mamy góra troje dzieci, pieluchy jednorazowe, pralki, gotowe
jedzenie w słoiczkach,inkubatory, systemy podtrzymania życia,
antybiotyki, przeszczepy – to my powinniśmy być wdzięczni dzieciom, że
towarzyszą nam w naszej drodze do rozpłynięcia się w niebycie i niosą
cząstkę nas samych w wieczność.
Podsumowując – przykazanie wydaje się być anachroniczne, a nawet mało pożyteczne.
Ad 5.
Niemniej
chcąc być w zgodzie z samym sobą, pozwolę sobie przypomnieć kwestie
aborcji, eutanazji, kary śmierci i obrony koniecznej.
Sam fakt istnienia tych spornych zagadnień wymusza zastanowienie się nad sensem siódmego przykazania w obecnej postaci.
Sprawa
aborcji jest niezwykle złożona.Wymaga ona poruszenia bardzo wielu
wątków i odniesienia się do wielu faktów. Toteż jej analizy pozwolę
sobie dokonać przy innej sposobności. I proszę nie traktować tego jako
dezercję – jeśli mam na coś jakiś pogląd, to go głoszę. Problem w tym,że
sam nie wiem do końca, co mam o tym myśleć.
Kara śmierci już nie
sprawia tak wielu kłopotów – jest tylko jeden dylemat: zabijać czy nie.
Nie zastanawiamy się praktycznie „jak”, tylko czy „w ogóle”. Zakładam
bowiem, że w naszym kręgu kulturowym nie wchodzą w rachubę ukrzyżowania,
łamania kołem, obdzierania ze skóry, palenia na stosie itp.
Rozważając
sens kary śmierci, zastanawiamy się czy traktować ją jako samą karę czy
jako karę i prewencję. Ale i tak nie to jest najważniejsze. Jedynym
naprawdę istotnym problemem jest możliwość popełnienia błędu i zabicia
kogoś niewinnego. Jest to bardzo poważny argument za zniesieniem kary
śmierci.
Eutanazja jest zasadniczo różna od zjawiska zabijania
takiego, jak je obecnie znamy. Niezależnie od różnej maści ideologów
samobójstwo jest aktem własnej woli, dotyczącym życia osoby,
podejmującej taką decyzję. Wszelkie przekonywania, że życie jest dane od
kogoś czy wręcz do tego kogoś należy, pozostają jedynie przedmiotem
wiary i tylko wiary.
Niech nie wydaje się ideologom, że tak łatwo
rozstać się z życiem. Mamy mechanizmy fizjologicznie broniące nas przed
takim krokiem. Na dodatek każdy z nas naprawdę uważa życie za coś bodaj
najcenniejszego. To właśnie ideolodzy wysyłają na śmierć niewinnych
ludzi, w imię jakichś tam idei, wmawiając, że trzeba „poświęcić życie,
bo coś tam”.
Jeśli natomiast bez prania mózgu, na skutek własnych
przemyśleń, człowiek dochodzi do wniosku, że życie jest dla niego
krzywdą, dlaczego ma w niej tkwić?
W imię czego ma cierpieć – niezależnie od przyczyny cierpienia.
Odłóżmy to na czas, gdy ludzie osiągną wyższy stopień świadomości; a to już, jak sądzę, niedługo – za jakieś 180 – 200 lat.
Ad 6.
Przede wszystkim należy sobie zadać pytanie: skąd się wzięło to przykazanie?
Zapewne w otchłaniach przeszłości znajdziemy jakieś sensowne uzasadnienie dla powstania tego zakazu.
Ale
tempora mutantur et nos mutamur in illis. Śmiem twierdzić, że
świadomość ułatwia praktyczną analizę zjawisk, także tych związanych ze
sferą erotyki. A świadomość, jako ludzkość, posiadamy cokolwiek większą
niźli drzewiej.
To, że ludziom nie chce się dochodzić do tej świadomości, to już inna historia.
Myślę, że stosując zasadę umiaru, czynów swych wstydzić się nie trzeba.
A rozwaga i etyka same dość udanie wytyczają normy naturalne.
Ad 7.
Wyobraźmy sobie sytuację:
Ktoś, aby nie umrzeć z głodu, kradnie kilka owoców z pobliskiego sadu.
Jak to osądzić?
Inny przykład:
System pazernie wyzyskuje słabszych – czy słabszy może posunąć się do okradzenia systemu?
Sam
nakaz „nie kradnij” wydaje się zbyt ogólny, by był skuteczny. Nie
przypominam sobie, by ktoś grzmiał: „ołówka z pracy nie wynoś, albowiem
siódme łamać będziesz”.
A czy wzięcie prowizji 150% to kradzież?
Prawniczo biorąc na pewno nie, a moralnie? Wszak już Stary Testament
zezwalał na prowizję 1/6.
Czy permanentna indoktrynacja celem osiągnięcia „dobrowolnych” danin jest kradzieżą?
Zbyt wiele pytań, by móc uznać to przykazanie za spełniające swe zadanie.
Ad 8.
W zasadzie jest to jedyne przykazanie, co do którego nie mam żadnych zastrzeżeń.
Osobiście nie cierpię obmawiania i pomawiania. Nie mieści mi się to w żadnych normach.
Jestem przerażony skalą z jaką ludzie łamią to przykazanie (!).
Czasem nie wierzę, że można powiedzieć pewne rzeczy o kimś.
Ponieważ
mam do tej kwestii stosunek dość emocjonalny, traci na tym mój chłód
analityczny. Poprzestanę więc na tym, nie chcąc zanudzać Czytelnika
moimi odczuciami.
Ad 9.
Pożądanie nie jest złe samo w sobie, lecz jego nadmiar. Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy dziećmi pożądania.
Zasada
umiaru i tu zapobiega złemu biegowi wydarzeń. Umiejętność zarządzania
pożądaniem jest również pochodną naszej świadomości (vide Ad 6.)
Ad 10.
Podobnie jak w Ad 9.
Pożądanie można przekuć w motywację.
...
Tu pragnąłbym odnieść się do siedmiu grzechów głównych (SALIGIA).
Otóż zasada umiaru stosuje się znakomicie i tu, albowiem SALIGIA to spis zjawisk występujących w nadmiarze.
W umiarze byłoby to:
Nie bądź pyszny – znaj swą wartość
Nie bądź chciwy – dbaj o dobra doczesne
Nie bądź nieczysty – ciesz się urokami życia
Nie zazdrość – bierz przykład
Nie bądź nieumiarkowany w jedzeniu i piciu – delektuj się
Nie bądź w gniewie – zdobądź się na bunt
Nie trwaj w lenistwie – ciesz się odpoczynkiem.
Czyż to nie wspaniała recepta na klawe życie?